OdaŁtorsko: Magda
Na wstępie na pewno muszę Was serdecznie przeprosić w imieniu moim oraz reszty autorek... Naprawdę, nie mam pojęcia, jak to się stało, że nic nie opublikowałyśmy. Zapewniam, że ten rozdział i bonusik, który pewnie niektóre z Was zauważyły są swego rodzaju przełomem. Wiele się zmieni, w tym częstotliwość publikowania postów, bo to aż wstyd... Dobra, ja już się lepiej zamknę, ponieważ na pewno chcecie czytać.
Enjoy!
EDIT: Komentujcie, nawet z Anonimka, prosimy!
Znowu betowała Julcia, która jest niesamowita, niezastąpiona i mam nadzieję, iż zostanie z nami do końca.
***
– Ale to, byśmy jak najszybciej zrobili to, co mamy zrobić, jest też w twoim interesie. Musimy opracować jakiś plan, w taki sposób nic nie zdziałamy. Teraz muszę zająć się organizacją kolacji, żeby nie podpaść pani Cole, ale postaram spotkać się z tobą w nocy. Na pewno będę pod kameleonem, więc nie krzycz, gdy ktoś zacznie cię budzić, dobrze?– Ta – skrzywił się.
– Czemu czuję, że to się źle skończy... – mruknęła pod nosem.
Gdy na korytarzach ostatnie drzwi sypialni chłopców zamykane przez opiekunkę zatrzasnęły się z trzaskiem, Hermiona cichutko wyszła z pokoju. Stąpała bardzo ostrożnie, ponieważ stara podłoga z desek niemiłosiernie skrzypiała. Po omacku szła przed siebie, a jedyne światło dawał jasny blask księżyca w pełni, nieśmiało zerkającego zza okna.
Minęła ostatni zakręt, rzuciła na drzwi zaklęcie wyciszające, po czym otworzyła je. Łóżko Snape'a stało na samym końcu, a on czytał.
– Wreszcie jesteś – szepnął zza otwartej strony.
– Chodź ze mną – rozkazała cicho, ignorując jego pretensjonalny ton. W międzyczasie szybko machnęła na niego różdżką sprawiając, że stał się niewidzialny. – Niedaleko odkryłam nieużywany, całkowicie pusty schowek. Najbezpieczniej będzie, jeśli właśnie tam porozmawiamy.
Wyszli z pokoju i wkrótce bezproblemowo dotarli do owej skrytki. Proste Alohomora załatwiło sprawę zamkniętych drzwi. Gdy weszli do środka, dziewczyna zdjęła zaklęcie, po czym zapaliła znalezioną na półce świecę, a różdżkę schowała do kieszeni. Następnie spojrzała na chłopaka wyczekująco.
– No podobno to ty masz plan, nie ja - warknął Snape, nie chcąc marnować czasu.
– Tak... Niby tak, ale pomyślałam, że może masz jakieś propozycje... – odpowiedziała i ponownie zamilkła.
Severus patrzył na nią przez chwilę, ale w końcu widząc, że nie doczeka się sensowniejszej odpowiedzi, parsknął lekceważąco. Dziewczyna zachowywała się najpierw jak pięciolatka, potem jak jego matka, a do jej nieustannej zmienności humorów dochodził fakt, że wydawała się być tak samo zagubiona jak on, przy czym z pewnych powodów – nieznanych Snape'owi – starała się go chronić.
Parę razy przyszło mu na myśl, czy nie mógłby spróbować na niej Legilimencji, ale pojawiały się wtedy dwie przeszkody. Po pierwsze – nie wiedział, czy dziewczyna nie jest Oklumentką. Wątpił w to, ale nie mógł być pewny. W końcu była starsza i miała więcej czasu na ewentualną naukę, więc jeśli miała jakiekolwiek bariery, to naturalnie od razu wyczułaby jego inwazję. Z drugiej strony nie był przekonany, czy jego umiejętności w tej dziedzinie są wystarczające. Miał prawie pewność, że nie umiałby jeszcze zaatakować nawet osoby bez jakiejkolwiek wiedzy o Legilimencji i Oklumencji, co automatycznie wykluczało używanie jej na osobie potencjalnie chroniącej swoje wspomnienia.
Kilka sekund kontaktu wzrokowego sprawiło, że atmosfera w pomieszczeniu zagęściła się. Hermiona w rzeczywistości nie miała bladego pojęcia co robić, a Severus coraz bardziej się niecierpliwił – nie tylko teraz, a na jego zdenerwowanie wpływała cała sytuacja, czemu Hermiona wcale się nie dziwiła. Bez wątpienia ona też nie chciałaby nagle pojawić się w przedwojennym Londynie i to z osobą, którą ledwo znała kilka dni. Tu wyłaniała się kolejna trudność, tym razem taka, którą Granger musiała rozwikłać sama – fascynacja Snape'a Czarną Magią. Chociaż korzystając z nadzwyczajnej okazji, starała się wpłynąć też na to, nie umiała mu wyperswadować próbowania nowych zaklęć. Podświadomie cieszyła się – jakkolwiek źle to nie brzmiało – że przynajmniej przez kilka dni mogła mieć kontrolę nad tym, czy nie wyrządza nikomu krzywdy. Musiała mu przyznać, że na razie jeszcze w miarę się ograniczał, pomijając incydent z Huncwotami, ale była pewna, że w którymś momencie zacznie poważnie eksperymentować na ludziach. Najbardziej nękały ją wątpliwości, czy pierwszym testerem czarno-magicznych klątw nie będzie on sam.
– Nie przyszło ci do głowy, że jeśli masz zamiar milczeć, to równie dobrze możesz nie wyciągać mnie z łóżka? – warknął w końcu poirytowany, tracąc nadzieję na to, że dziewczyna odezwie się jako pierwsza. – Jaki to ma sens?
– Przede wszystkim... – wymamrotała pod nosem, unikając jego spojrzenia. Nie była zawstydzona ani onieśmielona, ale przypomniało jej się, że Snape był dość dobrym Legilimentą, więc na pewno musiał uczyć się od dawna. W niewielkim schowku, brak kontaktu wzrokowego praktycznie uniemożliwiał czytanie wspomnień. – Mój plan zakładał, że sama wyląduję w tych czasach – odezwała się stanowczo.
– I co wtedy? Uwiodłabyś go swoim wątpliwym urokiem osobistym? – spytał kąśliwie, po czym złośliwie się uśmiechnął. – Poza tym, skoro ci tak bardzo przeszkadzam, to nie prościej byłoby zwyczajnie najpierw wrócić do moich czasów? Podejrzewam, że nie tylko moje życie stałoby się łatwiejsze.
– Nie mogę tego zrobić. Takie skakanie może wywołać katastrofalne skutki. Najpierw chcę załatwić tę sprawę. Jest o niebo ważniejsza. Swoją drogą jak wytłumaczyłbyś moje ponowne pojawienie się w twoich czasach?
– To nie ja musiałbym się tłumaczyć. Poza tym, po twojej ostatniej wizycie i wiadomości, że jesteś z przyszłości, którą praktycznie mogłabyś sobie napisać na czole, z pewnością nikt nie zwróciłby na ciebie uwagi – odpowiedział chłopak, opierając się ramieniem o metalową półkę na – jak na ironię – środki czystości, pokrytą niewiarygodną ilością kurzu i pajęczyn.
Mimowolnie rozglądając się, dopiero w tym momencie Hermiona dostrzegła, jak bardzo brudno było w pomieszczeniu, w którym się znajdowali. Cały sierociniec mimo starań pani Cole wyglądał niezbyt ciekawie, ale to miejsce było chyba najmniej zadbane. A zdążyli już przecież zobaczyć strych. Nie, żeby to miało jakikolwiek wpływ na to, o czym rozmawiali, ale dziewczynę w tym momencie uderzył pewien kontrast. Severus zdawał się w ogóle nie zwracać uwagi na stan tego lokum, prawdopodobnie przyzwyczajony do takiej ilości brudu. Wiedziała coś o jego dzieciństwie – mało, ale wystarczająco, żeby mieć jakiś pogląd na sprawę. Kompletna ignorancja oraz coś na wzór przyzwyczajenia, które w mgnieniu oka wywnioskowała z postawy chłopaka do takiego otoczenia, nie poprawiło jej opinii o jego młodości. Tymczasem w swojej przyszłości przywykła do perfekcjonizmu, czasami wręcz zahaczającego o chorobliwy, u swojego profesora.
– Wierz mi lub nie, ale dobrze wiem, że moje pojawienie się w twoich czasach wniosło sporo zamieszania. Ono naprawdę nie było zamierzone. Zdaję sobie z tego sprawę, ale niestety nie jestem w stanie zmienić przeszłości. Nie wiem, teraz cały czas wszystko mi się sypie... To miała być jasno sprecyzowana misja, a wszystko się skomplikowało i teraz tkwię w martwym punkcie, nie wiedząc, co dalej zrobić.
– Więc sama nie wiesz, o co chodzi, a wściekasz się, kiedy nie nawiązuję kontaktu z tym chłopakiem? Czy to w ogóle ma sens? Bo wydaje mi się, że jeśli będziemy biegać bez celu, a ja porozmawiam z nim raz czy dwa, to nic nie zdziałamy.
– Problem w tym, że właściwie już nie chcę wysyłać cię na rozmowę z nim. Boję się, że mogę tym dodatkowo niepotrzebnie namieszać w jego przyszłości i stworzyć jakieś odgałęzienia czasowe.
– Ach tak? – przerwał jej. – To w takim razie może ja się zamknę w swoim pokoju i będę udawać, że w ogóle nie istnieję? Bo przecież naprawdę jeszcze nie istnieję – syknął zza zaciśniętych zębów. – Tymczasem mogłabyś sobie w spokoju samodzielnie załatwiać, co tam chcesz.
– To nie jest rozwiązanie – westchnęła ciężko. – Zgodziliśmy się na warunek pani Cole, co do twojej obecności tutaj...
Hermiona czuła się zagubiona. Ta rozmowa nie dała zbyt wiele, poza kolejnymi, gorzkimi wyrzutami. Doszła do wniosku, że chyba musi się z tym wszystkim przespać i wtedy na spokojnie przemyśleć, co robić dalej. A niestety nie mieli za dużo czasu do dyspozycji. Dodatkowo rozum, raz po raz, dawał jej do zrozumienia, że odpowiada teraz nie tylko za siebie, ale również przyszłość, przeszłość, Snape'a oraz cały czarodziejski świat.
–Odpowiedzialność – powtórzyła sobie w duchu raz jeszcze, starając się odsapnąć z rozpierających ją myśli i emocji.
Tymczasem usłyszała atakujący głos chłopaka:
– To może daj temu spokój? Po co się na to pisałaś, skoro kompletnie nie wiesz, co masz robić?
– Nie miałam wyjścia. Uwierz mi. Nie miałam. Ktoś musiał coś zrobić i padło na mnie.
– Cudownie... – nie mógł się powstrzymać od jadowitej uwagi. – Ale dobra, powiedziałaś, że zostaniemy na góra dwa dni. Dziś nic nie wskóraliśmy. Jeśli naprawdę chcesz coś zdziałać, to radzę się pospieszyć. Bo chyba oboje nie chcemy dodatkowych problemów.
Hermiona w odpowiedzi jedynie cicho przytaknęła. Uporczywie nie podnosiła wzroku, czym zaczynała go denerwować. Westchnął i złapał za klamkę.
– Na stołówce coś mówili o tych jutrzejszych zajęciach. Pierwsza część ma się odbyć zaraz po śniadaniu – rzucił na odchodne i wyszedł, nie oglądając się za siebie.
Dziewczyna z kolei nadal stała w miejscu, trzymając w dłoni wypalającą się już świecę. Jednak jej myśli nie pochłaniał nieustannie spływający na podłogę, gorący wosk. W uszach wciąż i wciąż słyszała słowa Severusa "radzę się pospieszyć". Uderzyło ją okropne déjà vu i poczuła, jakby ją ktoś wewnętrznie skopał. Przed oczami przelatywały jej sceny z jej powojennego życia. Pozwoliła sobie na tę chwilę słabości.
Przypomniała siebie, jak się czuła, gdy stała u Weasleyów i otwierała list od profesor McGonagall i Snape'a, w którym proponowali jej staż na Mistrza Eliksirów. Staż, o którym nawet nie myślała i nie marzyła. Pierwsze zajęcia w odbudowanych po Bitwie o Hogwart lochach... Dni wypełnione łzami, potem i okropnymi obelgami profesora Snape'a... Dokładnie te słowa; słowa "radzę się pospieszyć", padały nad jej kociołkiem bardzo często, jednak, hmm... często w raczej mniej delikatnej formie. Mimo wszystko, to było to, w czym po wojnie zaskakująco łatwo potrafiła się odnaleźć. Spędzała godziny na krojeniu i mieszaniu składników, oddalając tym samym od siebie makabryczne, batalistyczne sceny, których była świadkiem, jak i uczestnikiem. Odkryła, że działało to na nią nawet lepiej niż książki, gdyż była w ten sposób zmuszona, żeby skupić swoje myśli wyłącznie na odpowiednich parametrach przygotowywanych przez nią eliksirów.
Jednak w jednej chwili straciła te, jakże jej ironiczno-drogocenne chwile odskoczni od rzeczywistości.
Nie mogła pozbyć się z głowy, nachodzącego ją co jakiś czas, wspomnienia wykrzywionej w okropnym bólu oraz zalanej łzami twarzy Molly Weasley, kobiety, która była dla niej jak druga matka, po usłyszeniu wiadomości o porwaniu jej męża z Ministerstwa. Mało tego – wkrótce później zaczęły znikać także kolejne osoby.
Zakon Feniksa na nowo zaczął zwoływać zebrania oraz zacisnął pętlę ostrożności, przy każdym dokonanym ruchu. Hermiona, z racji dbania o jej bezpieczeństwo, została zmuszona do natychmiastowego przerwania stażu i przeniesienia się, razem z kilkoma innymi członkami na jakiś czas do kwatery. W końcu profesor Snape niemiło poradził jej, żeby przestała "ukrywać się po kątach" i jak dorosły człowiek, wzięła sprawy w swoje ręce.
Wkrótce później nadeszła wiadomość o znalezieniu jego zmasakrowanych zwłok.
Dumbledore, na krótko przed śmiercią, podczas jednej z wypraw w poszukiwaniu horkruksów, natknął się na pewną księgę. Jak się okazało, były w niej zawarte informacje o dziedzinie magii związanej z Czasem oraz o profesji Władcy Czasu. Wojna zbliżała się wielkimi krokami, trzeba było zrobić coś, by zmniejszyć jej koszty. Co prawda, wysłanie Hermiony w przeszłość było krokiem ostatecznym, ale koniecznym, tyle że, według reszty Zakonu, nie do końca właśnie w tamtym momencie.
Tak naprawdę, to odrobinę okłamała dyrektora. W rzeczywistości, po śmierci Voldemorta, nawet gdy zaczęły się porwania, Zakon miał na tyle podzielone zdanie na ten temat, że postanowiono odroczono decyzję w sprawie wysłania dziewczyny w przeszłość. Jednak sama zainteresowana stawała się coraz bardziej pewna tego, że nie można już zwlekać.
***
– Merlinie, wiem – wymamrotała do siebie bez tchu oszołomiona dziewczyna, pod wpływem olśnienia, jakie przyniosły ze sobą wspomnienia. – Muszę dowiedzieć się, dlaczego aż tak bardzo zależało Tomowi na kwestii czystości krwi, a potem wpłynąć na niego tak, by w przyszłości miał o niej inne zdanie, a co za tym idzie, będzie też przekazywał inne informacje swoim poplecznikom. Hmm... Severus! On powinien coś wiedzieć... przede wszystkim powinien znać Lucjusza Malfoy'a – wzdrygnęła się na myśl o długowłosym blondynie.Doszła jednak do wniosku, że Severus zabiłby ja na miejscu, gdyby nie dała mu się wreszcie wyspać, więc stwierdziła, że odłoży tę rozmowę na jutro. Rzuciła na siebie kameleona, pozbyła się świecy i wyszła ze schowka, kierując się powoli w stronę swojego pokoju.
***
Z samego rana wstała z nową nadzieją. Gdy zeszła do stołówki na śniadanie, rozejrzała się za chłopakiem, pragnąc podzielić się świeżym pomysłem, lecz nie mogła go nigdzie znaleźć. Lekko zdumiała ją jego nieobecność, ale odkryła, że nie było również Toma. W pośpiechu zjadła swój posiłek, na który składały się płatki z mlekiem oraz jabłko, a następnie cichaczem wyszła, udając się do pokoju swojego towarzysza.Znalazła go leżącego na łóżku i bawiącego się różdżką.
– Co robisz? – spytała na wstępie, bez ogródek.
– Podziwiam ten piękny kawałek drewna, nie widać?
– Severusie... Nie było cię na śniadaniu?
– To już chyba zdążyłaś zauważyć. Nie byłem głodny – odparł sucho, wciąż wpatrując się w trzymany przez siebie przedmiot, tym samym dając dziewczynie znać, że jej obecność jest tu zbędna.
– ... Czy ty się na mnie gniewasz za wczoraj?
– Skądże – sarknął, po chwili ciszy. – Emanuję miłością i przywiązaniem. Nie widać?
– Severusie... Wiem, że tego nie przemyślałam, ale teraz naprawdę mam plan. Tylko potrzebuję dowiedzieć się paru rzeczy.
Wie coś, o czym ona nie ma pojęcia? To mocno wpłynęło na jego ego, więc niemal od razu zapytał, o co chodzi.
– Zastanawiam się nad sposobem myślenia Toma. Skoro Lucjusz Malfoy jest jednym z jego najpiękniejszych wyznawców, to musieli myśleć bardzo podobnie. Proszę, powiedz mi jaki jest Lucjusz.
– Przecież na pewno wiesz, jaki jest Malfoy – parsknął, siadając. – Jak każdy arystokrata, który ma za dużo galeonów w Banku Gringotta, spore wpływy oraz bogaty rodowód.
– Potrzebuję wiedzieć, jakie są jego poglądy.
– Na temat...? – wytrzymał jej ciężkie spojrzenie. – Jak wieku takich, jak on, od dziecka miał przyswajaną wrogość wobec szlam, hasła "magii tylko dla czarodziejów czystej krwi" i takie tam.
– Czy uważasz, że da się zmienić taki tok rozumowania? – spytała z naciskiem.
– Do czego ty dążysz? Rozumiem, iż chcesz zmienić Riddle'a. Ale żeby nie było, że nie mówiłem – to się nie uda.
– Jak to? Przecież warto spróbować!
– Nie warto – odparł stanowczo. – Te poglądy są zbyt mocno zakorzenione w jego psychice. To tak, jakbyś chciała sobie wmówić, że książki to zło.
– Spróbuję go przekonać – warknęła Hermiona. – Zobaczysz, że mi się uda.
– Na jakim ty świecie żyjesz?!
Dziewczyna wyszła, głośno trzaskając za sobą drzwiami. Nie mogła zrozumieć, dlaczego Severus z góry ma w nią tak mało wiary.
Brakowało jej Harry'ego i Rona. Z nimi zawsze wychodziła cało z opresji. Do tej pory, gdy o nich nie myślała, nie było tak źle, ale jak przypomniała sobie tyle wspólnych wspomnień z czasów szkoły, łzy same napływały jej do oczy.
Przygoda z trollem w łazience, walka o kamień filozoficzny, runda szachów, w której Ron został ranny, zagadka Snape'a... Wbrew pozorom chyba jedne z najlepszych wspomnień z pierwszej klasy, bo przeżywała je ze swoimi przyjaciółmi. A teraz? Jest z młodszą wersją ich przyszłego profesora, przez lata uważanego za wroga; kilkadziesiąt lat przed swoim urodzeniem i na dodatek w jakimś sierocińcu, mając do wykonania prawie-niemożliwą misję, a korytarzem spaceruje Albus Dumbledore.
Zaraz, co? Korytarzem spaceruje Albus Dumbledore?!
– Myśl, Hermiono, myśl! – Zrobiła obrót o 180 stopni i pośpiesznie ruszyła w drugą stronę. On nie mógł jej zobaczyć. Przecież Harry widział to wspomnienie i nie może jej w nim być. To spowodowałoby kolejną pętlę czasową. Szybko wyjęła różdżkę z rękawa i rzuciła na siebie zaklęcie kameleona.
Tymczasem mała, niebieskooka istotka, przyglądająca się całemu zdarzenie zza rogu, cicho pisnęła. Dziewczyna, którą obserwowała, machnęła patykiem, coś wyszeptała i nagle się rozpłynęła!
Granger momentalnie obróciła się w stronę, z której dobiegł do niej dziwny odgłos. Zauważyła nerwowo rozglądającą się malutką, blond główkę, która po chwili szybko uciekła.
– Cholera – warknęła Hermiona w myślach.
Szybko zawróciła do pokoju Severusa, stała się widoczna, ponownie rzuciła na drzwi Zaklęcie Wyciszające i zaczęła mówić:
– Zbieraj się, szybko! Nie dość, że jest tutaj Albus Dumbledore, który nie może nas zobaczyć, to jeszcze jakaś dziewczynka widziała jak wymachuję różdżką i znikam!
– Gratuluję – sarknął lekceważąco, patrząc na nią jak na idiotkę.
– Nie rozumiesz, że akurat profesor Dumbledore nie może nas zobaczyć?
– Przecież nas nie zapamięta...
– Nawet gdyby, to w mojej przyszłości pokazał komuś te wspomnienia! – wydyszała przejęta.
– Dobra, przestań panikować – jeden rzut okiem na dziewczynę wystarczył mu, żeby zrozumieć powagę sytuacji. – Masz wszystkie swoje rzeczy?
– Tak.
– Na pewno chcesz to zrobić? Przecież...
– Tak – przerwała mu stanowczo. – Uniknięcie pętli jest w tej chwili najważniejsze. Najwyżej tutaj wrócę...
Westchnął ciężko, ale chwycił różdżkę oraz podręcznik i wstał.
– Przynajmniej weź najpierw głęboki oddech, bo jeszcze przeniesiesz nas do ery dinozaurów.
Po chwili dziewczyna złapała Severusa za rękę i sekundę później zniknęli. Mała, blond włosa istotka widziała całe zdarzenie przez dziurkę od klucza. Uśmiechnęła się delikatnie, wzruszyła ramionami i odeszła długim korytarzem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz